Transport międzynarodowy to wojna

transportTrwa wojna polsko-ruska. Polem walki jest transport międzynarodowy. Rosjanie łatwo obchodzą ograniczenia wynikające z konieczności posiadania zezwoleń na transport międzynarodowy związany z przejazdem przez Polskę. Po pierwsze mają przygotowane nie do końca wypełnione jednorazowe zezwolenia, do których na chybcika wstawiają datę w razie rzadkich kontroli. Drugą sprawą są właśnie rzadkie kontrole, których rosyjscy przewoźnicy unikają wjeżdżając do Polski o odpowiedniej porze, mianowicie między 22 a 6 i w weekendy, kiedy kontrolerzy Instytutu Transportu Drogowego mają wolne. Kierowców z Rosji mogą również kontrolować służby mundurowe, ale celnicy i policjanci specjalnie się do tego nie kwapią. Kompetentnie wyjaśniają za to, że jest to rola pracowników ITD.

W ten sposób rosyjska konkurencja wygrywa wojnę z polskimi przewoźnikami, którzy po rosyjskiej stronie poddawani są skrupulatnym kontrolom.

Transport międzynarodowy stał się zatem polem wojny polsko-ruskiej.

Jak w przypadku każdej wojny, w obronie własnych interesów muszą odezwać się politycy. Ministerstwo transportu twierdzi, że jest niewinne. W Polsce kontrolowana jest ponoć co 15 rosyjska ciężarówka. Najwyraźniej nie starcza. Albo resort ściemnia.

Najpewniej obydwie odpowiedzi są prawdziwe.

 

Rodzimi przewoźnicy proponowali już zorganizowanie systemu elektronicznej kontroli zezwoleń. Ale resort transportu, jak każdy inny polski resort, wie, co jest najlepsze dla rodaków. Być może taki właśnie system. Problem polega na tym, że od pół roku trwają prace nad analizą pomysłu przewoźników. A gdy trwają pracę jakiegokolwiek polskiego resortu, to wiedzcie, że to tak, jakby nic nie trwało. Wielka nicość spowija ministerstwo transportu, a transport międzynarodowy na styku Polski i Rosji przeżywa wyniszczającą wojnę polsko-ruską.